Wisława Szymborska - Rozmowa z kamieniem « Grande Loge des Cultures et de la Spiritualité Polska ∴ Wielka Loża Kultur i Duchowości Polska
24088
post-template-default,single,single-post,postid-24088,single-format-standard,theme-hazel,hazel-core-1.0.5,woocommerce-no-js,ajax_fade,page_not_loaded,,select-theme-ver-4.7,wpb-js-composer js-comp-ver-6.4.2,vc_responsive
 
Wisława Szymborska

Wisława Szymborska – Rozmowa z kamieniem

Rozmowa z kamieniem

Wisława Szymborska

 

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia.
– To ja, wpuść mnie.
Chcę wejść do two­je­go wnę­trza,
Ro­zej­rzeć się do­ko­ła,
Na­brać cie­bie jak tchu.

 

– Odejdź – mówi ka­mień –
je­stem szczel­nie za­mknię­ty.
Na­wet roz­bi­te na czę­ści
Bę­dzie­my szczel­nie za­mknię­te.
Na­wet star­te na pia­sek
Nie wpu­ści­my ni­ko­go.

 

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia.
– To ja, wpuść mnie.
przy­cho­dzę z cie­ka­wo­ści czy­stej.
Życie jest dla niej je­dy­na oka­zją.
Za­mie­rzam przejść się po two­im pla­cu,
A po­tem jesz­cze zwie­dzić liść i kro­plę wody.
Nie­wie­le cza­su na to wszyst­ko mam.
Moja śmier­tel­ność po­win­na cię wzru­szyć.

 

– Je­stem z ka­mie­nia – mówi ka­mień –
i z ko­niecz­no­ści mu­szę za­cho­wać po­wa­gę.
Odejdź stąd.
Nie mam mię­śni śmie­chu.

 

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia.
– To ja, wpuść mnie.
Sły­sza­łam, że są w to­bie wiel­kie pu­ste sale,
Nie oglą­da­ne, pięk­ne nada­rem­nie,
Głu­che, bez echa czy­ich­kol­wiek kro­ków.
Przy­znaj, że sam nie­du­żo o tym wiesz.

 

– wiel­kie i pu­ste sale – mówi ka­mień-
ale w nich miej­sca nie ma.
Pięk­ne, być może, ale poza gu­stem
Two­ich ubo­gich zmy­słów.
Mo­żesz mnie po­znać, nie za­znasz mnie ni­g­dy.
Całą po­wierzch­nią zwra­cam się ku to­bie,
A ca­łym wnę­trzem leżę od­wró­co­ny.

 

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia.
– To ja, wpuść mnie.
Nie szu­kam w to­bie przy­tuł­ku na wiecz­ność.
Nie je­stem nie­szczę­śli­wa.
Nie je­stem bez­dom­na.
Mój świat jest wart po­wro­tu.
Wej­dę i wyj­dę z pu­sty­mi rę­ka­mi.
A na do­wód, że by­łam praw­dzi­wie obec­na,
Nie przed­sta­wię ni­cze­go prócz słów,
Któ­rym nikt nie da wia­ry.

 

– nie wej­dziesz – mówi ka­mień –
brak ci zmy­słu udzia­łu.
Żaden zmysł nie za­stą­pi ci zmy­słu udzia­łu.
Na­wet wzrok wy­ostrzo­ny aż do wszech­wi­dze­nia
Nie przy­da ci się na nic bez zmy­słu udzia­łu.
Nie wej­dziesz, masz za­le­d­wie za­mysł tego zmy­słu,
Le­d­wie jego za­wią­zek, wy­obraź­nię.

 

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia.
– To ja, wpuść mnie.
Nie mogę cze­kać dwóch ty­się­cy wie­ków
Na wej­ście pod twój dach.

 

– Je­że­li mi nie wie­rzysz – mówi ka­mień –
zwróć się do li­ścia, po­wie to, co ja.
Do kro­pli wody, po­wie to, co liść.
Na ko­niec spy­taj wło­sa z wła­snej gło­wy.
Śmiech mnie roz­pie­ra, śmiech, ol­brzy­mi śmiech,
Któ­rym śmiać się nie umiem.

 

Pu­kam do drzwi ka­mie­nia.
– To ja, wpuść mnie.

 

– Nie mam drzwi – mówi ka­mień.

Uczeń

No Comments

Post a Comment